Skóra z Biesa (Walka Bronimira)
Foluszkowicze!
Przed nami pierwsze starcie człowieka z potężnym demonem. Dzięki pomocy Leszego, Bronimir wie, w teorii, jak pokonać bestię. Czy jednak praktyka okaże się równie prosta? Czy zdoła odzyskać brata porwanego przez potwora? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w najnowszym fragmencie. Pamiętajcie, żeby dobrze zamknąć drzwi przed następną wichurą! Kto wie, być może będzie to Bies, szukający kolejnej ofiary.
Skóra z Biesa (Walka Bronimira)
Bronimir powrócił do grodu, podążając utartymi ścieżkami, by nie zniszczyć lasu i nie narazić się na gniew jego opiekunów. Gdy tylko dotarł na miejsce, rozpoczął przygotowania do starcia z demonem. Ze skrzyni wyjął magiczną broń – sztylety i strzały z żelaznymi grotami, które bracia wykuli w blasku księżyca i poukrywał je na terenie grodu. Bestię trzeba było zaatakować niespodziewanie, by nie mogła przewidzieć nadchodzącego niebezpieczeństwa. Gotowy do boju Bronimir zaczął zabezpieczać gród, zasuwając wszystkie drzwi tak, by niebezpieczna energia nie mogła wedrzeć się do chat. Gdy zaczął zapadać zmrok, wojownik ukrył się na krużgankach z przygotowanym do strzału łukiem i wsłuchiwał się w odgłosy go otaczające. Dookoła rozciągała się nienaturalna cisza, jakby wszystkie zwierzęta i demony wiedziały, kto ma nadejść i nie ośmielały się zawadzać bestii. Gdy księżyc górował nad grodem, od lasu posłyszeć można było nadchodzący wicher. Bronimir natychmiast poderwał się na równe nogi i pochwycił strzałę, przygotowując się do strzału. Ujrzawszy wir z wiatru i piachu, wdzierający się przez jedyną otwartą bramę, wypuścił strzałę w sam jej środek. Ta jednak roztrzaskała się na drobne drzazgi, a sam demon zaryczał przeraźliwie. Łucznik, by nie zostać dopadniętym, przemieszczał się po krużgankach wokół grodu. W końcu porzucił łuk i począł szukać sztyletów. Jednak szybkość, z jaką poruszał się Bies, nie pozwalała mu precyzyjnie trafić do celu. Ostatecznie Bronimir dobył włóczni i z okrzykiem rzucił się w sam środek wiru. Jakież było jego zdziwienie i przerażenie, gdy po opadnięciu piachu okazało się, że ugodził swego brata - Snowida. Zatrwożony chciał wyciągnąć broń, ale wówczas dostrzegł, że oczy jego przeciwnika stały się całe czarne. Z przestrachem odsunął się od bestii. „Kim jesteś?”, zażądał odpowiedzi. Snowid ukłonił się na tyle, na ile pozwalał mu grot wbity w trzewia, „Jestem twym pokornym sługą i czekam na twe rozkazy”. Bronimir wiedział, że dopadł demona i zrobił tak, jak nakazał mu Leszy, „Uwolnij mego brata i odejdź na zawsze!”, rozkazał. Demon ponownie się ukłonił i wychrypiał: „Gdy tylko wyjmiesz swą broń mój panie”. Starszy z braci znał sztuczki demonów i zażądał, by ten najpierw spełnił jego pierwszą prośbę. Gdy demon się posłuchał, przed oczami wojownika bestia oddzieliła się od ciała mężczyzny, pozostawiając jego ciało bezwładne, jednak pozbawione śmiertelnej rany. Wojownik krzycząc: „Idź precz”, wyjął swoją włócznie z ciała demona, a gdy ten uciekał, przyjrzał się mu uważnie. Jego czerep ozdobiony był koroną z poroża jeleniego, a na grzbiecie rosło grube futro. Biegł na czterech łapach zakończonych kopytami, a za nim ciągnął się włochaty ogon. Gdy zniknął w lesie, Bronimir zaniósł brata do izby.
