Foluszkowicze!
Nadeszła w końcu wiosna i dni stają się coraz dłuższe. Dla Słowian jest to czas niezwykłej radości i początek nowego roku. Jak go świętowali nasi przodkowie? Na pewno długo i hucznie, gdyż trzeba było wypędzić zimę i powitać wiosnę. Jak takie święto wyglądało kiedyś w grodzie? Dowiemy się z dzisiejszej opowieści, która przedstawi nam również co nieco o dawnych zwyczajach. Czy spodobał Wam się jakiś element tych zabaw, który byście przywrócili?
Jare Gody (pogrzeb bogów)
W grodzie wszystko budziło się do życia i powoli przygotowywano się do nadejścia wiosny. Szykowano się do pożegnania chłodów i powitania nowego życia. W noc poprzedzającą przesilenie wiosenne, urządzono pogrzeb bóstwa Jaryły i Marzanny. Zbudowano dwie wielkie tratwy, jak podczas pogrzebu wielkich wojowników, ponieważ Jaryło, pan urodzaju, jest również niepokonany w bojach. Zanim nadejdzie wiosna, umiera ze starości tylko po to, by narodzić się na nowo, jako młodzieniec o złotych włosach. Na tratwę jego złożono wieniec z suszonych ziół, białe płótno i wierzbowe witki. Obok niego spoczywa jego oblubienica, pani zimowa – Marzanna. Zostanie ona pożegnana z takimi samymi honorami, jak jej kochanek. Na jej tratwie ułożono splecione w warkocze kłosy, wieniec z suszonych ziół i ususzone rajskie jabłka. Każdy mieszkaniec grodu i okolicznych wiosek mógł złożyć w ofierze własne dary, takie jak kasza, chleb, czy bukiety z suszonych ziół. Nawet grodowe demony przybyły, by złożyć hołd boskiej parze. Tratwy nasączone brzozowymi olejkami, wypchnęli odziani w wieńce na głowie i białe szaty Bronimir i Dąbrówka, którzy symbolicznie reprezentowali parę bóstw. Wychodząc z wody, przedstawiali symboliczny powrót z Nawii nowo narodzonego Jaryły i Dziewanny, która jest wiosennym wcieleniem zimowego bóstwa. Dookoła grodu rozpalono boskie ogniska, od których odpalono strzały, które Snowid wypuścił, podpalając tratwy, znajdujące się na środku jeziora. Gdy obie zapłonęły i zniknęły w wodnej toni, w grodzie rozpoczęto świętowanie. Mieszkańcy odziani w białe szaty, do których dołączyli osadnicy z okolicznych wiosek, tańczyli wokół boskich ognisk, wydając głośnie okrzyki i grając na piszczałkach witali nowy początek. Gdy rankiem zaczęło wschodzić słońce, następował czas oczekiwania na pierwszy wiosenny piorun, który miał być błogosławieństwem od Peruna i siłą zapładniającą ziemię. Aby zadowolić niebiańskie bóstwo, młoda para, która reprezentowała nowych bogów, wydawała wielką ucztę. Stoły z jadłem i napitkiem wystawiano na podwórzu, gdzie każdy mógł się posilić i ugasić pragnienie. Główny pokarm stanowiła kasza i jajka, a do picia wystawiono najlepszy miód. W trakcie zabawy, w czasie której polewano się wodą i smagano wierzbowymi witkami, gród odwiedziły boskie wysłanniczki. Do uczty dołączyły Rodzienice, boginie z orszaku Roda, naszego pana i opiekuna. Przybyły one pod postaciami dziecka, młodej kobiety i staruszki. Każda z nich podeszła do Bronimira i Dąbrówki i wyszeptała do ucha im ich losy. W podzięce młoda para uwarzyła im kaszy z suszonymi owocami lasu. Po spożytym posiłku, powróciły do swego niebiańskiego królestwa, pozostawiając mieszkańców grodu przy zabawie.