Wędrówka na zamek (Pierwsza podróż Snowida)

Foluszkowicze!

Dzisiaj na chwilę opuścimy teren Grodu i podążymy za Snowidem. Część jego podróżniczych zapisków została odnaleziona w jednym z dzbanów. Wyprawa, z której miał przywieźć wieści o Dąbrówce, jak się okazuje, nie była jedyną tego typu podróżą. Możemy przypuszczać, że w późniejszym czasie, gdy Gród się rozrósł i przybywało mu mieszkańców, Snowid stał się swego rodzaju posłem w spornych sprawach i odbył kilka podróży w imieniu swego brata. Do nich jednak powrócimy innym razem.

Wędrówka na zamek (Pierwsza podróż Snowida)

Zimny wiatr smagał wszystko dookoła i koń mój nie miał już sił wędrować. Gdy po trzech dniach wędrówki ujrzałem w dali wieżyce miasta, wiedziałem, że zbliżam się do celu. W napotkanych wioskach pytałem się o dziewczę przemienione w wilka, ale ludzie bali się o niej opowiadać, wierząc, że ześlą na siebie nieszczęście. Jedynie okoliczne driady i rusałki powiadały, że dowiem się więcej na zamku, gdzie mieszka jej rodzina. Wskazywały mi drogę za drobne dary i opowieści grodowe. Dowiedziałem się, że nasze poczynania znane są wśród nadnaturalnej społeczności w rozległych stronach. Wzbudzały one zainteresowanie wśród demonów i przestrach wśród mieszkańców innych siedlisk. Nie zniechęciło mnie to jednak i kierując się wskazówkami demonów rozdroży lub Dobrochoczego, udało mi się znaleźć to, czegom poszukiwał. Zbliża się zmierzch i mam do pokonania jeszcze kilka jezior, zanim dotrę do miejsca docelowego. Nie chcę męczyć Wędrowca, rozbiłem obóz na nocny odpoczynek i teraz oto spisuję dotychczasowe zdobyte wieści. Dowiedziałem się, że pierwsze wspomnienia o wilku pojawiły się zaraz po pogrzebie Jaryły [tj. ok 22 czerwca], ale nikt go jeszcze wówczas nie spotkał. Baby gadały, że gdy miesiąc świecił jasno na niebie, słychać było wilcze wycie, a psy robiły się niespokojne. W niektórych grodach mówiono mi o zagryzanych zwierzętach, ale ja mam wątpliwości, czy była to nasza wilczyca, czy inne dzikie zwierzęta robiły zapasy na zimę. Im bliżej rodzimego grodu Dąbrówki, tym mniej mówiono. Myślę, że to dwór zakazał roznosić wieści. Posłyszałem jednak od jednej z Szeptuch, że rodzina dziewczyny się jej wyrzekła i osądzono, że urodziła się półdemonem. Wynikało to z barwy jej oczu, jedno było niebieskie, a drugie zielone. Powiadają, że zielone należało od demonicznego rodzica. Nie dowiedziałem się jednak, który z rodziców miałby to być. Mam nadzieję dowiedzieć się więcej, gdy dotrę do już na miejsce.

Niezwykle nieprzyjemnym było spotkanie, na które udałem się tego ranka. Rodzina Dąbrówki zaproponowała mi zapłatę za jej stracenie i opowiadali, że nie była ich dzieckiem, tylko demonem. Odmówiłem i starałem dowiedzieć się czegoś od mieszkańców grodu, ale i na nich padł przestrach. Postanowiłem więc odnaleźć czarownicę. Okazało się, że została ona uwięziona za swój czyn, ale zważając na oskarżenia o demonicznej krwi dziewczyny, skazano ją na rok w ciemni i okaleczenie. Gdy wręczyłem złotą monetę strażnikowi, pozwolił mi się z nią zobaczyć. Czarownicy, bladolicej o ognistych włosach, wyłupiono oczy i nie podano nawet opaski. Miałem przy sobie czyste płótno w razie, gdybym odniósł rany, urwałem pas i nasączyłem naparem z tymianku, a następnie owiązałem jej twarz. Tak zdobyłem jej zaufanie. Z opowieści dziewczyny wynikało, że posiada dar widzenia i zna tajemne przepisy, ale nie rzuciła uroku na Dąbrówkę. Podejrzewała o to zazdrosną młodszą siostrę, która zakochała się w wybranku księżniczki, a którego teraz miała poślubić. Prawdziwość jej intencji potwierdził przepis, który mi podała na eliksir odczyniający, ten sam, który znał i nasz druid. Nie mogąc uczynić nic więcej, niż uczyniłem, zostawiłem biedaczce zapas czystego płótna i wywaru z tymianku. Nie czkając dłuże,j wyruszyłem w powrotną podróż do Grodu.

Bądź z nami na Facebooku

Dołącz do naszego newslettera